poniedziałek, 27 lipca 2009

Lech Jekiełek

Ma być sztambuch, niech więc zbiera wspomnienia.

Pod wplywem Andrzeja, który pisze do mnie dosc często, a czasami nawet urządzamy sobie nocne pogawędki telefoniczne (ostatnia stałem na wysokim nocnym balkonie w Gdańsku na Przymorzu), postanowilem zebrać lipiec, który własnie się kończy.

Stąd chyba powinienem jednak zacząć od najbardziej poruszającej dla mnie sprawy mierci Lecha Jekiełka.

Poznalismy się w 2005 roku i nasze scieżki początkowo szły razem a potem równolegle w kontekstach mediacji.

To co chcialbym by pozostalo wspomnieniem, to wielka potrzeba czlowieka by znajdować przyjaciól i życzliwych sobie ludzi, wyznaczanie celów opartych na silnej motywacji dzialania.

Co nas gubi w tym wszystkim? Choroba, gąszcz poplątanych mysli i dylemat, jak odróżnić przyjaciół od wrogów. Będąc w swiecie tak poukladanych spraw, czyhają na nas różne trudnoci i okazuje się, że im wyżej szuka się spełnienia tym więcej trzeba wykazywać determinacji i sily działania.

Składam hołd i wyraz największego szacunku do zmarlego Lecha i wszystkich jego bliskich.

Zawsze staralem się oddzielać ludzi od problemów, dlatego z prawdziwym przekonaniem żegnam z czcią Człowieka, z którym wymienilismy w Opolu wiele cieplych slow, a potem wiele cierpkich po za Opolem. Żaluje, że nie bylo nam dane stanąc przed sobą, popatrzeć sobie w oczy, wyjasnic zdarzeń z ostatnich dwóch lat.

Wiem że zbyt dużo patosu w moich słowach, ale nie mogę go uniknąć szukając pożegnania.

Żegnam Człowieka pełnego wiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz